To była moja pierwsza misiowa impreza

Na podstawie ankiety w Fejsbukowej grupie wyłoniliśmy kolejną ofiarę przesłuchań. Najwięcej głosów zdobył Piotr, zatem przedstawiamy wywiad z Mr Bear Publiczności 2010 – pierwszych oficjalnych wyborów w Polsce. Jak wyglądały te wybory? Jakie są jego wspominanie? Co uważa na temat ruchu Bears w Polsce i nie tylko? Zapraszamy do lektury.

Spotykamy się w urokliwej knajpce, w której pani od drzwi proponuje piwo. Piotr troszkę pochmurny, ubrany w bordowy sweter w serek odsłaniający owłosiony tors, jeansy, skórzaną kurtkę i tradycyjne martensy. 

Siadając w kącie potykamy się o stoliki, lampy, kable. Z głośników dobiega chilloutowa muzyka. Miła pani przynosi piwo, Piotr kończy rozmowę telefoniczną, zaczynamy…

Listopad 2015 rok – Sesja do kalendarza Mr. Bear Poland 2016

Wystartowałeś z sukcesem w pierwszych oficjalnych wyborach na Mr. Bear Poland. Nikt przed Tobą nie przetarł szlaków, więc była to jedna wielka niewiadoma. Co konkretnie zadecydowało o tym, że podjąłeś decyzję o starcie?

zamyśla się… uśmiecha się skrępowany…

Więc… (pauza) jak już pewnie wszyscy i tak wiedzą, byłem też jednym z  organizatorów tych wyborów… I podjęcie decyzji o wystartowaniu zostało, na mnie wymuszone z powodu braku kandydatów… Startować nie chciałem, wystartowałem z założeniem, że… nie otrzymam żadnego tytułu.

Dobrze ci poszło wykonanie tego zadania.

Taka była umowa, że mogę wystartować, ale mam nie dostać żadnego tytułu…

To kto nie wywiązał się z umowy… cisza…

Społeczność Bears w Polsce znacząco się rozrosła od czasu wyborów w 2009 roku, więc wielu misiów może nie pamiętać tamtej imprezy. Opowiedz jak wyglądał ten wieczór z twojej perspektywy.

Jak to wyglądało? Generalnie pierwsze wybory odbyły się w 2008 roku…, jest to nawet opisane na stronie Mr. Bear Poland jeśli chodzi o historię (palę cegłę, co za faux pas), wybory odbyły się podczas misiowego weekendu, w klubie Heros. Do wyborów, tych pierwszych w 2008 roku wystartowały 3 osoby. Nie było zgłoszeń wcześniej, po prostu były to osoby, które brały udział w imprezie, w spotkaniu…

Z łapanki?

Tak, po prostu było jakieś ogłoszenie, ściszona muzyka – “dobra, to teraz, kto chce się zgłosić” i tak dalej. Były do tego też nagrody, więc nie było to tak po prostu… Były bony na zakupy w sklepie erotycznym, kupony na bar i inne tego typu nagrody, nie było ich dużo. Głosowanie (tutaj Piotrowi głos troszkę się trzęsie ze śmiechu) odbywało się na takiej zasadzie, że każdy dostał…, były chyba ze 3 czy 4 długopisy, były kawałki karteczek i każdy zapisywał 1, 2, 3 czyli numer kandydata. I potem barman podliczał głosy… To była moja pierwsza misiowa impreza w życiu. (Długa pauza…) No i od tamtego czasu jakoś zacząłem częściej bywać w tym świecie.

I biorąc pod uwagę to, że to doświadczenie, te wybory były w jakiś sposób zabawne i fajnie to wszystko wyszło wtedy, stwierdziliśmy: Ja, Bartek Zygmunt i Kuba, jak już poznaliśmy się trochę lepiej, że można byłoby troszeczkę rozwinąć formułę tych wyborów. Zrobić to w Internecie, może jakieś zgłoszenia wcześniej, jakieś zdjęcia kandydatów… No i od słowa do słowa, przeszliśmy do czynu. Powstała strona internetowa, były też zgłoszenia (wtedy współpracowaliśmy jeszcze z pismem Adam), były też reklamy w Adamie, żeby się zgłosić na pierwsze wybory Mr. Bear Poland w Polsce – stwierdziliśmy, że to będą pierwsze oficjalne wybory. Do tego doszły takie elementy jak szarfy, tytuły, sporo nagród się zorganizowało w tym samym czasie no i (pauza budująca napięcie) był brak kandydatów…

Nadal mówimy o roku 2009?

Tak, wrzesień 2009. Strona była napisana w html’u w dużym pośpiechu, nie było tam żadnych wodotrysków, no i pojawiły się pierwsze zgłoszenia, które wstawialiśmy powiedzmy systematycznie na stronę, w tym też byłem ja, no i koniec końców skończyliśmy na tym, że mieliśmy 17 zgłoszeń, a na stronie umieściliśmy tylko 15.

Dlaczego?

Ponieważ dwa pozostałe zgłoszenia pokazywały tylko pewne części ciała… (uśmiech skrępowania). W sumie jedno z nich pokazywało pewne części ciała tylko i wyłącznie, a ostatnie było… Pan wysłał list ze znaczkiem do wydawnictwa, (bo tam też można było się zgłaszać), z wyrwanym formularzem z “Adama” wypełnionym skrupulatnie, więc bardzo dużo, że tak powiem od siebie dał, aczkolwiek stwierdził na samym końcu w zgłoszeniu czy mógłby chodzić przez cała imprezę nago. I nie zdecydowaliśmy się umieścić tego kandydata też na liście.

2009.10.24 – Finał wyborów Mr. Bear Poland

To może w końcu dojdziemy do meritum mojego pytania i opowiesz jak wyglądały wybory, w których brałeś już czynny udział?

No to są te wybory, w 2009 roku, w październiku. Jako że w pewnym momencie stałem się niestety tym kandydatem (wyraźnie się zasępia), zostałem odsunięty od liczenia głosów i pewnych innych typowo technicznych rzeczy, które przejął Kuba i kilka osób, które organizowały to razem z nim. Wybory odbywały się w 2 klubach, w klubie Heros i klubie Hallo! Cafe. W pierwszy dzień, z powodu ilości zgłoszonych kandydatów zaplanowane były eliminacje do sobotniego finału, potem w finale wystąpiła tylko szóstka kandydatów. Z tych 15 kandydatów, którzy się zgłosili, ostatecznie pojawiło się tylko 9, więc do finału przeszła 6-tka, no i tak potem jakoś się to potoczyło. Większość imprezy odbywała się w Hallo! Cafe. Dosyć dużą publiczność zgromadziły te wybory, nie powiem, klub był pełen, aż tak bardzo, że ludzie stojący na końcu nie widzieli sceny. Oczywiście te 2 dni były tylko dla mężczyzn, jako że Hallo! Cafe był klubem ogólnie dostępnym, tutaj ustaliliśmy tą wyłączność, że tylko mężczyźni mogą przychodzić. No i tak to wyglądało. W czasie konkursu, wyborów były występy – autoprezentacja krótka na scenie, przez mikrofon trzeba było coś powiedzieć o sobie, potem była prezentacja w stroju wybranym, bodajże miałem strój lotnika (uśmiecha się… z sentymentem?), i oczywiście była prezentacja bez koszulek. Po czym też, (z czego zrezygnowaliśmy w późniejszych (długo szuka odpowiedniego słowa) odsłonach wyborów), była też możliwość zakupienia obiadu z którymś z kandydatów.

Licytacja.

Tak, licytacja ’żywego towaru’. No i powiedzmy, że tak jak i z resztą w tegorocznych aktualnych wyborach, część formalna kończyła się gdzieś koło godziny pierwszej, po czym była po prostu zwykła zabawa.

Jak się czułeś na scenie?

Źle! (stanowczo).

Dlaczego? Rozwiń myśl.

Nie lubię wychodzić na scenę, nie czuję się dobrze, nie czuję się pewnie, a już na pewno nie czuję się ani dobrze, ani pewnie jak muszę zdjąć koszulkę i stać przed stadem facetów.

Dlaczego?

Po prostu, to jest nie fajne uczucie – stoisz na scenie i wiesz, że połowa z tych ludzi cię ocenia.

Myślę, że więcej niż połowa…

Połowa z tych ludzi ocenia cię pod względem fizycznym tylko i wyłącznie, przynajmniej mam nadzieję, że tylko albo aż połowa (śmiech). I to powoduje, że nie czuję się komfortowo.

W takim razie jak zareagowałeś na ogłoszenie wyniku? Złamanie umowy, kontraktu?

Taaak, na szczęście byłem lekko nietrzeźwy, więc jakoś to przeszło, aczkolwiek musiałem, przywdziać dobrą minę do złej gry, bo tak jak mówiłem, przystępując do konkursu, była umowa, że nic nie wygram.

No ale jednak wygrałeś, nagroda pocieszenia…

Khem, znaczy w czasie konkursu, jeszcze taka dygresja… była tylko jedna szarfa, dla głównego Mistera, po czym jakoś to się rozwinęło, że może będzie tych tytułów więcej niż tylko jeden i zrobiony został ten Mr. Publiczności i Mr. Internetu… I jako, że publiczności wygrałem ja, a Internetu Zbyszek, dostaliśmy substytut szarfy (mówi przez śmiech), która była zrobiona z takiego materiału, z którego się robi wstęgi na wieńce pogrzebowe z doczepionymi literami i gwiazdkami, było bardzo ładnie (wybucha śmiechem) i w sumie myślałem, że tak to zostanie, ale Ryszard, który wykonywał szarfę dla zwycięzcy i był zresztą wtedy na wyborach, stwierdził, że to tak nie może być i zrobił dwie pozostałe szarfy, dla mnie i dla Zbyszka.

Grudzień 2009 – 15-ste Urodziny klubu Fantom

Czyli szarfa głównego mistera pokutuje do dziś, a wasze są troszkę “świeższe”.

Tak, ale one zostały dorobione bardzo szybko, bo w listopadzie już je mieliśmy, więc jak jechaliśmy w grudniu na 15-ste urodziny do jednego ze sponsorów, którym był Fantom to już mieliśmy szarfy.

Jakieś uroczyste przekazanie?

Nie, nie było uroczystego przekazania (śmieje się szczerze), dostaliśmy je i po prostu musieliśmy się pokazać już w szarfach na miejscu. To było na początku grudnia.

Po sukcesie w drugich wyborach zostałeś konferansjerem kolejnych. Podejrzewam, że jesteś już z nimi łączony jak Tadeusz Sznuk z „1 z 10” – skąd u Ciebie taki talent, bo trzeba przyznać, że to  wcale  nie łatwy  kawałek  chleba? Wyszedł na  jaw  przy  tej  okazji  czy  już  wcześniej przejawiałeś takie predyspozycje?

Śmieje się zakłopotany… bawi się nerwowo telefonem…

Nie przejawiam takich predyspozycji, nie mam problemów z wystąpieniami publicznymi w pracy, ale to jest całkowicie co innego… kwestia konferansjerki wyszła bardzo nienaturalnie, ponieważ za drugim razem prowadzącym miał być ktoś inny I taka wersja była utrzymana do maja, podczas którego zrobiliśmy “Majówkę z misiami” w 2010 roku. I okazało się, że nie wszyscy radzą sobie z mikrofonem na scenie tak, jak sobie radzą z gadaniem poza sceną… I już potem nie wykazywali tych chęci wystąpienia na scenie i prowadzenia tych wyborów. I ostatecznie nie było w ogóle wyboru kto poprowadzi, nie wybraliśmy nikogo kto poprowadzi wybory w 2010 roku w październiku, i im bliżej było do terminu imprezy tym bardziej szukaliśmy kogoś kto może to zrobić, po czym okazało się, że nie ma nikogo i ktoś musi… Więc padło na mnie…

Piotr na ratunek…

Coś w tym stylu…

Niemniej jednak robisz to już od 5 lat?

Tak.

Nie udało ci się nikogo zwerbować?

No w tym roku miałem już nie prowadzić, ponieważ były osoby, które chciały to zrobić. Niestety te osoby się wycofały. Potem była jeszcze jedna próba, żeby ktoś inny poprowadził, ale okazało się, że materiały, które zostały przygotowane przed wyborami nie do końca zostały przeczytane, a już te wydrukowane, które były przygotowane przed imprezą, miały za małą czcionkę i było ich za dużo, więc (z rozbawieniem) koniec końców zostałem o godzinie 21.30 postawiony przed problemem, że nie ma prowadzącego…

Masz więc spore doświadczenie i pogląd na historię wyborów jak mało kto. Jak zatem oceniasz ewolucje wyborów na przestrzeni lat, jako osoba za nie w jakimś stopniu odpowiedzialna?

Jak oceniam ewolucje wyborów? Wydaje mi się, że to jest impreza, która jakoś zapadła ludziom w pamięć i wiedzą, że te spotkania są co roku, gdzieś w październiku w Poznaniu. Wiedzą mniej więcej czego mogą się spodziewać, w sensie, że jest to faktycznie impreza, na której mogą spotkać swoich rówieśników, na której będą się czuć swobodnie, jeżeli mówimy o społeczności tej naszej, miśkowej, i to jest czymś fajnym (plus to, że spotkasz oczywiście swoich znajomych), co powoduje, że z roku na rok (mimo, że co roku mówię, że to już ostatni raz) jestem z tym związany i tworzę te wybory z pozostałymi ludźmi. Jak się rozwija? Na początku wyborów, jeżeli chodzi o kandydatów byli bardzo zróżnicowani, od wieku nie wiem, 20 lat do 40-50, tak z roku na rok tych kandydatów, którzy są powyżej 30tki jest coraz mniej. W tym roku widać to było najbardziej.

Lipsk lipiec 2010 – Baerenstolz

Pod względem wieku.. Ok. A jak ich oceniasz pod kątem przygotowania, pomysłu?

Jeżeli chodzi o przygotowanie to pierwsze dwie… edycje, mogę tak powiedzieć, to raczej był żywioł, nikt się nie przygotowywał specjalnie, po prostu to była tylko i wyłącznie zabawa, zresztą tak też podchodziliśmy do tych pierwszych wyborów, że to nie jest nic wielkiego, po prostu idziemy się pobawić, nikt nie planował, że to będzie trwało przez  6 czy 7 lat. Aczkolwiek “złapało” i tak jest. Z roku na rok wydaje mi się, że kandydaci przygotowują się albo starają przygotować coś więcej od siebie, niż to było wcześniej, oczywiście różnie to wychodzi, aczkolwiek widać to nawet za sceną, czego oczywiście nie widzą goście, że poziom stresu z roku na rok u tych kandydatów rośnie. Ja pamiętam jak my świetnie się bawiliśmy na wyborach wszyscy razem i bez ciśnienia.

Większa rywalizacja?

Rywalizacja może nie, bardziej może im zależy żeby nie zostać pominiętym przy ogłaszaniu wyników niż nam zależało na początku. I to jest dobre, bo widać, że się angażują… w tym roku, jakoś z roku na rok chcąc nie chcąc, podbijamy poprzeczkę, w tym roku to były filmiki, które musieli przygotować przed wyborami, nie wiem czy coś w przyszłym roku przygotujemy dodatkowego. Wpływ na to ma też ilość gości, która jest zgromadzona na wyborach, a z roku na rok ta liczba rośnie. To wszystko powoduje, że stres związany z tym, że się wychodzi na scenę i trzeba pokazać coś od siebie i nie wypaść źle przed ludźmi jest motywujący na pewno ale i stresujący.

Co do kwalifikacji, trudno mi powiedzieć, ciężko mówić o tym, czy ktoś się nadaje czy się nie nadaje na dany tytuł zanim nie zacznie piastować tej roli, bo nawet oceniając bierzemy pod uwagę bardzo wyrywkowe informacje, które wiemy o tych ludziach: zdjęcia, może pół godziny rozmowy z niektórymi wcześniej, to ciężko powiedzieć czy będzie się nadawał czy nie, a potem, powiedzmy… nie chcę powiedzieć, że po 100 dniach rządów, (śmiech) ale coś w tym stylu, widać czy ktoś faktycznie ma do tego dryg i chce coś robić czy tylko wystarczyło mu, że wygrał.

Może należałoby przygotować jakieś wytyczne, z którymi powinni się wcześniej zmierzyć kandydaci zanim wyślą zgłoszenia?

Pytanie tylko czy wtedy ktoś się zgłosi…

Nadal w kierunku miśków. Ile ludzi, tyle definicji… Kim dla Ciebie jest Misiek.

– O Boże…  (dłuuuuga pauza… po czym bardzo zwięźle odpowiada) każdy kto nim się czuje…

Czy to już koniec twojej obszernej wypowiedzi na to pytanie?

(Znowu chwila ciszy… ) Może inaczej, moja definicja jest zawarta w regulaminie wyborów

Gdybyś miał porównać społeczność bears w Polsce do miśków na przykład z San Francisco, z którą ostatnio masz do czynienia (Piotr wtrąca “Nie rób tego, po prostu nie rób tego…” z błagalnym wzrokiem.) to czym się głównie różnią te dwie grupy?

(Ciężko wzdycha… ) Czym się różnią? Przede wszystkim powiedziałbym, że różnią się sposobem spędzania wolnego czasu. U nas społeczność zdecydowanie siedzi w świecie wirtualnym. Tam, w Internecie, się “spotykają”, tam rozmawiają, nawiązują kontakty, jeżeli widzą się ze sobą, to na zasadzie, że ktoś kogoś odwiedza. Bardzo ciężko spotkać osoby, które wychodzą same z siebie w tygodniu, żeby pójść do pubu i pogadać gdzieś tak z kimś, czy do klubu pobawić się. Jeżeli jest etykietka takiej imprezy, że jest miśkowa, ok, 10% z nich może wyjdzie i pójdzie na taką imprezę, ale zdecydowana większość siedzi w domach, co zresztą widać. Jeżeli porównamy sobie ilość osób, które są zapisane nawet na grupie facebook’owej – ponad 800, a ilość osób, które bierze czynny udział w spotkaniach, to to jest jakieś 10%, może 20%. Przy wyborach pewnie będzie to 25% – 35%, ale przy normalnych takich spotkaniach czy tak zwanych misiospędach to jest raczej poniżej 10%.

(mówi poważnie, zastanawia się, ostrożnie dobiera słowa) W San Francisco wygląda to zupełnie inaczej. Tam ludzie wychodzą, poznają się w pubach, klubach, no i te kluby żyją nawet w tygodniu są pełne. To jest pierwsza różnica jaką widzę w naszych społecznościach, a o drugiej wolałbym nie mówić.

Najwyżej to się wytnie… Przechodzimy do pytań tak zwanych osobistych. Jesteś osobą dość zajętą, ciągle masz coś do załatwienia. Dlatego zapytam bardziej prywatnie. Co sprawia Ci największą radość, a co poczucie spełnienia?

(szok… załamanie?  dluuuga pauza… ) Słucham?

Mam powtórzyć?

Tak.

Powtarzam pytanie…

Jezus Maria… miały być pytania osobiste, a nie filozoficzne… co sprawia mi radość… trudne pytanie, idziemy dalej… (wyrywa mu się jeszcze “Jezuuuuu…”)

A jaki jest twój ulubiony sposób spędzania wolnego (jeśli już się zdarzy) czasu?

W czasie wolnym, jeżeli go już mam, najchętniej chciałbym się spotykać z przyjaciółmi, ze znajomymi, niekoniecznie na piciu, ale może na przykład na grach towarzyskich, czy tego typu rzeczach. Jeżeli znajduję trochę więcej czasu w ciągu tygodnia, czasami prowadzę gry RPG, jako mistrz gry, co mi też sprawia niesamowitą frajdę, bo odrywam się od komputera i od rzeczywistości można powiedzieć. To chyba na tyle. Lubię czasami pójść na basen, czasami na saunę, rzadko na siłownię. To też są rzeczy, które w wolnym czasie lubię robić.

Kolejne pytanie, znowu z natury filozoficznych. Idziesz sobie przez las (Piotr wtrąca “O mój Boże…”) aż tu nagle widzisz zaplątanego w sidła Złotego Misia. Uwalniasz go, a miś jak to miś (zwłaszcza, że złoty) mówi do Ciebie: Spełnię Twoje trzy życzenia… Czego sobie życzysz?

Zamyśla się z uśmiechem na twarzy. Śmieje się głośno.

Świat by tego nie przeżył.

Spróbujmy, na szczęście jeszcze go nie spotkałeś.

No tak, dokładnie. (Długa pauza, wydobywa z siebie pogodne westchnienie) Jak byłem dzieckiem pojawiły się w kioskach Ruchu wydawane przez TM-Semic komiksy X-men, baaardzo dawno temu. I w tamtych czasach wymyśliłem sobie (pauza) mutacyjną moc można powiedzieć. I najprawdopodobniej pierwszą rzeczą jeżeli bym spotkał Złotego Misia, poprosiłbym, żeby mi dał tę moc, a pozostałe dwa życzenia już byłyby niepotrzebne.

Listopad 2015 rok – Sesja do kalendarza Mr. Bear Poland 2016

Moc mutacyjna czyli?

Jako, że X-meni to mutanci, więc oni mają te moce niby mutacyjne. Generalnie chodziło o… (długa pauza)

Jakiś konkretny aspekt, właściwość?

Właściwość była taka, że mogłeś zmieniać powiązania na najniższym poziomie molekularnym, co dawało ci tak naprawdę możliwość kształtowania rzeczywistości, bądź na przykład zmiany swojego DNA tak żebyś miał inne moce, tak w skrócie.

Tak dość uniwersalnie…

Tak. (mówi przez śmiech) Jakbym dostał to pierwsze to już nie potrzebowałbym dwóch pozostałych. Aczkolwiek świat by ucierpiał, to na pewno.

Przemieszczasz się ostatnio trochę po świecie, ale są to w pewien sposób narzucone kierunki…Gdybyś mógł wyjechać w dowolne miejsce, to co by to było?

Hmmm, tak myślałem ostatnio o tym i chciałbym zwiedzić Japonię.

Z jakiegoś konkretnego powodu?

Czasami oglądam anime, lubię japońskie jedzenie, nie koniecznie sushi, ale pozostałe dania, które nie są może aż tak znane, i jakoś ciekawi mnie Japonia pod tym względem, że jest tam dużo dziwnych ludzi i wiele kontrastów. Chciałbym zobaczyć na własne oczy czy oni faktycznie są tak szurnięci Mix który tam jest, kultury japońskiej, powiedzmy samurajskiej z klubami dla osób, które zmieniły płeć i z małżeństwami przez internet, kiedy nie widzisz nikogo i pobierasz się jest zadziwiające…

Kolejne pytanie filozoficzne. Ocenianie innych przychodzi nam (generalnie) dosyć łatwo. Zawsze najtrudniej ocenić siebie samego. Jakie są twoje mocne, a jakie słabe strony?

Patrzy spode łba, ale się uśmiecha, zamyśla się patrząc w sufit… 

O matko… mocne… jedna chyba z moich niewielu zalet, które mam to to, że nie oceniam od pierwszego spotkania ludzi. I nie oceniam po wyglądzie też… (ciężko wzdycha) zalety, matko… umiejętność improwizacji, to na pewno jest moja druga dobra cecha,  która się bardzo przydaje przy prowadzeniu gier fabularnych, ale przy spotkaniach biznesowych też. Nie wiem co więcej powiedzieć o moich mocnych stronach… (długa pauza) mało śpię… może inaczej, o! nie mam kaca, nie miewam kaca!

To zależy jak na tę wadę bądź zaletę spojrzeć bo inni jednak cierpią.

No wiem… to jest moja mocna strona, że nie miewam kaca niezależnie ile wypiję.

A wady? Z tym z reguły jest łatwiej.

Zamyśla się podpierając głowę ręką…

Jestem złośliwy, to na pewno, (dłuuuga pauza) leniwy też… (pauza) do zalet jeszcze bym dodał, że jestem słowny… nie jestem… (długa pauza) jak to dobrze ująć… nie jestem tak inteligentny jak bym chciał być… za dużo muszę nadrabiać tą improwizacją, którą mam.

Kolejne pytanie będziemy musieli chyba pominąć, gdyż niejako już na nie odpowiedziałeś. Budzisz się pewnego dnia I zauważasz, że posiadasz wymarzoną przez siebie super moc.

I jaka to moc?

Tak.

Moc żeby zmienić świat! Niekoniecznie na lepsze dla wszystkich. Dla mnie na lepsze.

Gdybyś mógł się cofnąć w czasie i trafić do dowolnej epoki / ery. Gdzie i kiedy byś wylądował i dlaczego?

Boże… Szczerze powiedziawszy nie wiem czy chciałbym się cofać w czasie tak. Niekoniecznie jestem fanem XIX w., nie będę mówił, że chciałbym się cofnąć do średniowiecza, bo oczywiście każdy wtedy myśli, że jest wielkim panem i księciem na zamku i tak dalej, a to był być może promil społeczeństwa, a wszyscy inni zapierdalali w błocie, głodzie i brudzie, więc… nie mam jakiejś takiej epoki, do której bym się chciał cofnąć…

Może ci samurajowie?

Nie, aż takim fanem samurajów nie jestem, tym bardziej, że ich kodeks postępowania jest całkowicie (długo szuka odpowiedniego słowa) odrębny od mojego, więc nie, nie… nie ma takiego okresu, ja jestem informatykiem, więc generalnie żyję w czasach, w których przyszło mi żyć…

Wracamy zatem do pytania (Piotr wtrąca “O Jezus Maria”) o największą radość i poczucie spełnienia.

Trudno powiedzieć. Lubię na pewno sprawiać moim znajomym, bliskiej rodzinie (długa pauza) radość, czymkolwiek. Ale czy mam jakąś taką jedną rzecz, największe spełnienie w życiu. Nie wiem, uważam, że ma się jedno życie i trzeba je jakoś przeżyć. Nie patrząc na to czy, spełniasz się płodząc 15tkę dzieci, czy po prostu żyjesz sobie po to, żeby było fajnie, sympatycznie i żebyś mógł poznać ludzi, z którymi chcesz spędzać czas. Tyle.

-Dziękuję, bolało?

-Tak.

Piotr dorzuca rozczarowanym ironicznym tonem, że nie było pytań od internautów… Zachęcam do pytań w komentarzach.

Przewiń do góry